niedziela, 9 marca 2014

O łamaniu praw autorskich przez zwykłych ludzi jak i pracowników portali m.in. przez gazety.pl i wyborczej.pl

Każdy z nas słyszał o łamaniu praw autorskich. Dla części osób m.in. dla mnie to po prostu próba wyłudzania pieniędzy od konsumentów. Próbuje się edukować ludzi o tym, że kopiowanie jest zawsze złe. Chociaż dla każdego chyba nielogiczny jest fakt, że jeżeli ktoś nie traci danej rzeczy, bo ktoś wykonał kopię to nie doszło do kradzieży. Ukraść to można rzecz ruchomą. Nikt nie jest karany za kopiowanie obrazów, czy robienie fotokopii. Prawo jest jednak prawem i należy go przestrzegać. 

Zacznijmy od tego kiedy łamiemy prawa autorskie? 

W świetle polskiego prawa, prawa autorskie łamiemy np. w sytuacji gdy udostępniamy osobom trzecim przez internet pliki objęte cudzą własnością intelektualną np. wrzucając go na jakiś serwer i podajemy linki.

Kiedy nie łamiemy prawa? 

Art. 23 ustawy o prawie autorskim mówi, że wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu. Kiedy np. oglądamy w filmik z jakiejś strony, nie musimy wnikać czy był tam wrzucony legalnie. To nie nasze zadanie, byłby to absurd. Podobnie ściąganie jakiegoś pliku z filmem nie jest złamaniem prawa. Jednak trzeba tu uważać na sposób pobrania pliku. W sieci bittorent zarówno ściągamy jak i udostępniamy części plików równocześnie i wtedy możemy złamać prawo (jeśli plik był chroniony prawem autorskim, naszym obowiązkiem jest już to sprawdzić). Ściągając go przez przeglądarkę już nie.  

Kiedy jeszcze naruszamy prawa autorskie? Np. kiedy zamieszczamy na swojej stronie www jakieś zdjęcia i nie pytamy o zgodę, lub nie podajemy autora zdjęć i/lub licencji na której zostały zamieszczone.

Jak duże portale łamią naruszają prawa do własności intelektualnej 

Wszystkie główne portale polskie to robią. Jako chłopca do bicia wybrałem jednak spółkę Agorę i jej portale: gazeta.pl i wyborcza.pl, ponieważ te portale zajmują się najczęściej  tematem własności intelektualnej, licencji. Prowadzą działalność na rzecz nazwijmy to "uświadamiania ludzi na temat kradzieży własności intelektualnej". 

Popularny portal gazeta.pl łamie prawa autorskie nagminnie mimo, że walczy o pojęcie własności intelektualnej jak o niepodległość. Proszę bardzo, kilka przykładów jak pracownicy gazeta.pl należącej do Agory łamią prawa autorskie:

autorka: amanda b.




 Może portal intelektualistów przestrzega prawa do własności intelektualnej?





 Jak widać, jest tego dość sporo. Podanie jako źródło: fot.youtube albo fot.internet ewidentnie narusza prawa własnościowe w świetle polskiego i międzynarodowego prawa. Owszem, prasa, może korzystać z prawa cytatu z danego materiału, ale musi za każdym razem podać jego autora. Youtube ani internet nie są właścicielami tych materiałów. To oczywiste. Żeby zamieścić takie rzeczy trzeba podać autora. Czasem jest to niemożliwe do wykonania i wtedy nie powinno się takich zdjęć zamieszczać wcale. Mimo, że nie trzeba płacić za te zdjęcia to autor materiału obok prawa do podpisania go pod jego dziełem, traci m.in. na darmowej reklamie, której nie otrzyma.

W świetle prawa, to, że nie wiadomo do kogo należy dany materiał, nie oznacza, że można go po prostu sobie go zabrać i gdzieś indziej zamieścić, bez autora lub z nieprawidłowym autorem. 

Bardzo ładnie skomentował to pewien autor, którego oburzyła praktyka gazety.pl cyt.:


Jak widzę w tych gazetach taki podpis, np. pod zdjęciem, to mnie krew zalewa!
Uprzejmie informuję Szanownych Panów Redaktorów Naczelnych, że zrobię sobie
kiedyś jakąś stronę internetową, powstawiam na nie teksty i zdjęcia z Waszych
gazet i napiszę: "Źródło: prasa" albo "Źródło: czytelnia", a jak to będą
materiały skopiowane z Waszych stron, to oczywiście wtedy wstawię "Źródło:
Internet".


Pracownicy gazeta.pl i wyborcza, wiedzą zostali jak widać przeszkoleni jedynie na okoliczność ochrony praw autorskich wielkich koncernów.

sobota, 8 marca 2014

Poczta XXI wieku w praktyce...

Z pocztą XXI miałem nieszczęście zderzyć się w 2012 roku wraz zaprenumerowaniem przeze mnie na rok Polityki, zlecenie zgodnie z umową miała realizować Poczta Polska. Z jakiegoś jednak względu, zgaduję, że chodziło o cenę, dostawy realizował Inpost. W pierwszym tygodniu jeszcze prenumeratę otrzymałem normalnie. Później już było z górki nowy numer tygodnika w kioskach a ja jako prenumerator czekałem jeszcze na stary numer. 2 tygodnie opóźnienia to norma. Żeby wyjaśnić sprawę najpierw spróbowałem napisać maila - zupełny brak odpowiedzi ze strony sklep.polityka.pl/. Cóż spróbowałem telefonicznie. Poinformowano, mnie telefonicznie, że otrzymano już liczne skargi względem Inpostu, oraz, ze w związku z reklamacją zlecenie będzie realizowane już przez Pocztę Polską. Niestety okłamano mnie, nic z tego. Różnica była taka, że na następnej opóźnionej przesyłce, była pieczątka PRIORYTET, równo półtorej tygodnia po przesyłce. Napisałem do miejskiego rzecznika konsumentów, otrzymałem formularz, ale go nie odesłałem. Natłok obowiązków i wyjazd zagraniczny oderwał mnie od tej sprawy. Mogę jedynie podejrzewać, że kiepsko opłacanym pracownikom na umowach śmieciowych, po prostu nie śpieszyło się, z dostarczaniem prenumeraty. Dostawcy nie mieli też jakiegoś mundurku świadczącego, ze wykonują ten zawód a o pojeździe jakim się poruszali spuszczę zasłonę milczenia. 

Moja następna styczność z Inpostem nastąpiła w lutym 2014 roku, moja żona miała do wysłania pewien ważny list, i nie chcieliśmy z tym czekać. Jednak pora była późna, godzina 21 placówki siedziby Poczty Polskiej w okolicy już zamknięte. Zadzwoniłem na infolinię Inpostu czy mają jakieś otwarte o tej porze placówki. Odpowiedź: "tak jest taka", po czym podano mi adres współpracującego z nimi sklepu z sieci Małpka, działającego do godziny 24. Wziąłem podjechałem pod wskazany adres, na drzwiach faktycznie nalepka z Inpostu. W środku pani mówi, że faktycznie współpracują, ale sama nigdy się tym nie zajmowała. Zadzwoniła do swojej szefowej po czym okazało się, że już od dłuższego czasu z Inpostem nie współpracują... Listu już tamtej nocy nie wysłaliśmy.

Po swoich doświadczeniach, stwierdzam, że osobiście uważam, że Inpost nie powinien zajmować się dostarczaniem poczty z polskich sądów. To zbyt ważna dziedzina, żeby dawać to takiej firmie. Podobno obsługa "paczkomatów" Inpostu działaja dobrze, nie wiem, nie testowałem i raczej nic mnie nie przekona, żeby zaryzykować u nich z jakąkolwiek paczką. 
  
Są jednak pozytywy w poczcie w XXI wieku mianowicie strona i usługi: https://www.envelo.pl/  Listy i pocztówki w tradycyjnej formie papierowej można wysłać za pośrednictwem internetu.



 Jest to usługa uruchomiona przez Pocztę Polską. Szybko i wygodnie można w formie załącznika wysłać plik w formacie wordowskim czy pdfu, który następnie zostanie wydrukowany, zaadresowany i wysłany przez pracowników z Poczty Polskiej w formie listu. Jak dla mnie usługa jest świetna, czas dojazdu, stania w kolejce, powrotu, wszystko to zostało skrócone do zera. Forma płatności też jest bardzo wygodna, podobnie jak w allegro musimy tylko wybrać bank, wpisać hasło i zatwierdzić przelew. Najbardziej zapewne opłaca się to firmom, rozsyłającym wiele listów, do wielu adresatów. wystarczy raz wprowadzić ich na swoją listę w danej grupie potem ich wybrać i gotowe. Kilka kliknięć. 

PS Nie, nie jestem pracownikiem Poczty Polskiej, natomiast mam swoje zdanie na temat umów śmieciowych i jak to się przekłada na pracę ludzi i ich życie. Co zresztą można zauważyć w innych postach.