niedziela, 4 maja 2014

Społeczeństwo jałowe w Polsce

Jałowość chyba każdemu z nas kojarzy się w pierwszej chwili z ziemią. Ziemia jałowa, która nie może wydać dobrego plonu, trudno na niej coś zasadzić, to co się posieje nie wyrasta lub szybko więdnie. Jak to się ma do Polski przecież rośnie nam PKB i średnia pensja brutto. Jednak ani PKB ani średnia pensja nie są wyznacznikiem jakości życia w danym kraju ogółu społeczeństwa.
                   Zacznijmy od tego jak powinno wyglądać i jak jeszcze kiedyś wyglądały społeczeństwa zachodnie przed upadkiem komunizmu. Przede wszystkim występuje klasyczny podział na pracowników fizycznych, klasę średnią do której należą m.in. inżynierowie, prawnicy, nauczyciele czy mali przedsiębiorcy oraz bogaczy z głównym udziałem właścicieli średnich i dużych firm. Pracownicy fizyczni są w stanie odłożyć i uzbierać na mieszkanie, stać ich na wychowanie 2-3 dzieci, wyjazd raz w roku na wakacje, mają dostęp do darmowej państwowej edukacji na dobrym poziomie, odkładają na uczciwą emeryturę oraz mają dostęp do służby zdrowia. Konsumpcja pracowników fizycznych jest motorem popytu na dobra i motorem rozwoju kraju. Klasę średnią stać już na więcej, prywatne szkoły, domy, jakiś jacht, czy inne dobra z nieco wyższej półki. Również ich konsumpcja napędza gospodarkę. Najbogatszych stać na dobra luksusowe, są obłożeni dużymi podatkami a idą one na redystrybucję i na utrzymanie systemu. W ten sposób społeczeństwa zachodnie rozwijały się dziesiątki lat.
Tymczasem jak kto wygląda w wywalczonej przez Solidarność III RP? Przede wszystkim prawo jest niekonsekwentne i jest pełne luk. System jest dziurawy i tonie prawdopodobnie dlatego by doprowadzić do całkowitej prywatyzacji służby zdrowia i emerytur. Dużym zagrożeniem są umowy śmieciowe, z których nie idą składki na ZUS czy ubezpieczenie zdrowotne. Pracownicy fizyczni mają problem z przeżyciem miesiąca na swojej wypłacie. Nie stać ich ani odkładanie na własne mieszkanie, ani na założenie rodziny. Obok wysokiego bezrobocia występuje emigracja. Ponieważ nie płacą na ubezpieczenie zdrowotne powodują wzrost dziury w systemie, wytworzyły się kolejki. Osoby pracujące mają obecnie prawdziwy problem skorzystania z pomocy lekarza i leczenia się jeśli nie jest to zagrożenie życia i nie potrzeba natychmiastowej interwencji. Ponieważ pracownicy fizyczni mało konsumują nie ma tak dużego popytu wewnętrznego, co za tym idzie spada zapotrzebowanie na usługi klas średniej inżynierów, prawników etc., jest mniejsze zapotrzebowanie na ich usługi oraz są gorzej opłacani. Ostatecznie dla najbogatsi również na tym tracą, tyle, że długofalowo, a nie ma takich, którzy planują w Polsce długofalowo. Z drugiej strony dziurę w systemie powodują przedsiębiorcy wykorzystujący luki prawne. Płacą podatki za granicą by później rozgrzeszać swoje sumienie własną fundacją np. TVN. Do tego tworzą presję na niskie płace sami podcinając gałąź na której siedzą. Polska w tym względzie bierze niechlubny przykład z USA, gdzie pracownicy McDonaldsa i Walmartu musieli korzystać z pomocy społecznej. W USA mówiono, że to w zasadzie subsydiowanie przez państwo prywatnych firm. W Polsce też wiele osób, podejmuje pracę z której nie może wyżyć do następnej wypłaty wpada się w potem w spiralę długów i nie wytrzymuje w danej pracy, rotacja w pewnych firmach jest duża, np. w firmach ochroniarskich czy sieciach fast foodów. Ludzie mimo to, że pracują są coraz biedniejsi. To prowadzi zarówno do niewypłacalności jak i wyniszczenia fizycznego. Dlatego ludzi, jest coraz mniej, gorzej zarabiają, wbrew pozorom są gorzej wykształceni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz